Niestety, potwierdzają się jedne z gorszych przypuszczeń na temat przyszłości i zdrowia psychicznego Susan Boyle. Największa gwiazda zakończonej niedawno edycji brytyjskiego Mam talent przyciąga większe zainteresowanie mediów, niż pozostali uczestnicy razem wzięci. Nie odbija się to pozytywnie na jej wrażliwej psychice. Jak twierdził kilka dni temu jeden z prowadzących program, Stephen Mulhern, Szkotka może nie wytrzymać do końca trasy koncertowej, którą wraz z innymi finalistami odbywa właśnie w Wielkiej Brytanii.
Kolejne poważne załamanie Boyle miało miejsce w czwartek wieczorem w jednym z hoteli w Liverpoolu. Susan dostała ataku histerii, kiedy okazało się, że znikła jej kotka, Pebbles, towarzysząca piosenkarce podczas wyjazdów. Lekko upośledzona gwiazda wisiała na barierce balkonu, wymachiwała rękami na wysokości 11 piętra i szlochając krzyczała w poszukiwaniu zwierzaka.
Gdzie jest mój kot? Potrzebuję mojego kota! - zawodziła.
Pebbles odnalazła się po kilkunastu minutach, jednak samopoczucie roztrzęsionej Susan nie wróciło do normy. Tego samego wieczoru, podczas występu dla 11 -tysięcznej widowni zachowywała się wyjątkowo dziwnie:
Widać było, że nie chciało się jej śpiewać - mówi osoba obecna na koncercie. Zachowywała się, co najmniej dziwnie, stała jakby otępiała na scenie. Bluzkę miała podniesioną trochę do góry i drapała się po brzuchu.
Nie trzeba chyba dodawać, że ludzie, którzy najwięcej zarabiają na wystawianiu chorej kobiety ku radości tłumów, nie widzą w jej zachowaniu niczego niepokojącego:
Po prostu jest zmęczona -mówi rzecznik prasowy programu Mam talent. Jedzie teraz do Londynu, żeby odpocząć.
Naprawdę żal nam Susan. I kotki też.