Joe Morrisey, właściciel nowojorskiego klubu M2, oskarża Beyonce o to, że naraziła go na olbrzymie straty. Sprawa jest ciekawa - piosenkarka nie pojawiła się na imprezie, za którą miała dostać 200 tysięcy dolarów. Kilka dni przed umówionym występem przestała po prostu odbierać telefony.
Wydaliśmy masę pieniędzy, ponad 100 tysięcy dolarów. Wiele gwiazd potwierdziło swój udział – mówi Morrisey. Kontaktowałem się z promotorami i ojcem Beyonce. Byłem przekonany, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Nagle zagrozili mi, że wszystko odwołają, jeśli nie zapłacę im 200 tysięcy dolarów. Zgodziłem się, ale oni i tak przestali odpowiadać!
Jak się można było spodziewać, ekipa Beyonce udaje, że nic się nie stało. W końcu kilkaset tysięcy w tą, czy w tamtą, to nic wielkiego.
Beyonce nigdy nie podpisała kontraktu, który przewidywałby występ muzyczny – można przeczytać w oświadczeniu wysłanym do prasy. Supergwiazda [to się nazywa skromność] była jedynie zobowiązana do współprowadzenia imprezy i zaproszenia na scenę swojej siostry, Solange.
Tak czy inaczej, nie pojawiła się.