We wtorek pod budynek sądu w Los Angeles podjechał Lil Wayne z całą swoją świtą. Z rozprawy raper zrobił przedstawienie. Podczas mowy obronnej wygłosił kilka wyjątkowo naciąganych tez, które zdecydowanie nie przekonały sędziego.
W kwietniu zeszłego roku Lil Wayne został zatrzymany podczas trasy koncertowej. Policjanci wraz ze specjalnie przeszkolonymi psami dokładnie przeszukali jego autobus. Znaleźli spory zapas kokainy i ecstasy oraz pistolet z rączką wysadzaną diamentami i wygrawerowanymi inicjałami gwiazdora.
Muzykowi postawiono poważne zarzuty posiadania narkotyków i broni, na którą nie miał pozwolenia. Lil Wayne przekonywał jednak sąd, że policja nie postąpiła fair. Jego zdaniem w momencie przeszukiwania jego autobusu zwierzęta były "na ciężkim głodzie narkotykowym". Zaskoczony sędzia spytał rapera, czy ten insynuuje, że uzależnione od używek psy policyjne podrzuciły mu kokainę oraz ecstasy. Piosenkarz nie odpowiedział na pytanie, a jedynie powtarzał, że zdobyte przez zwierzęta dowody nie mogą być użyte przeciwko niemu...
Podziwiamy jego tok rozumowania. Ciekawe czy równie oryginalnie tłumaczył się swojej narzeczonej z zapłodnienia byłej kochanki...