O takim kliencie można tylko pomarzyć. Johnny Depp nie tylko jest uroczy, ale i bardzo hojny. Świadczy o tym suma 4 tysięcy dolarów, któą zostawił jako napiwek pewnemu kelnerowi. Tak, kelnerowi - nie kelnerce.
Mohammed A. Sekhani, który od lat pracuje w znanej chicagowskiej restauracji Gibsons opowiedział magazynowi Radar o najwyższym napiwku, jaki otrzymał w swoim życiu: Johnny wraz z ekipą filmu "Public Enemies" przybyli o 23:30 i zamówili osobną salkę tylko dla siebie. Depp stołował się już u nas wcześniej przy okazji zdjęć do filmu i obiecał, że wróci po premierze. Zamówili jego ulubione danie, czyli małże zapiekane z czosnkiem i serem. Do tego poprosili o kilka butelek włoskiego wina po 500 dolarów. Wyszli po trzech godzinach, pozdrawiając pracowników. Miałem okazję usługiwać wielu gwiazdom, takim jak Sean Connery czy Robert De Niro, ale Johnny Depp jest moim ulubieńcem. To bardzo spokojny człowiek, niezwykle miły i czarujący. Nigdy nie ma pretensji, ani wygórowanych żądań. Zachowuje się zupełnie zwyczajnie. Oczywiście ucieszyłem się z napiwku, ale on zawsze był bardzo hojnym klientem.
Jak dotąd ze swojego szerokiego gestu najbardziej znany był Matt Damon, który także zostawił 4 tysiące dolarów pracownikom kawiarni w Miami.
W Polsce personel lokali gastronomicznych nie może podzielić zachwytów swoich amerykańskich kolegów po fachu. Osoby znane z telewizji zwykle mają wymagania, a potem nie zostawiają w ogóle napiwków (na przykład Frytka)
, a jeśli już to kuriozalne kwoty typu 50 groszy (Jacek Żakowski). Przy nich dwuzłotowe tipy od Feelaczy 2,50 zł od Dodyto szczyt hojności.