Alkoholowy problem Izabeli Trojanowskiej jest znany wszystkim od dawna. Co jakiś czas w prasie pojawiają się optymistyczne zapewniania, że aktorka wreszcie, po raz kolejny, uświadomiła sobie, że sięga dna i postanowiła wziąć się za siebie. Przeważnie nic z tego nie wynika. Dowód? Kilka dni temu na lotnisku w Moskwie nie tylko była kompletnie pijana, ale jeszcze wszczęła awanturę. Wulgarnie obrażała ludzi.
Była gościem Festiwalu Polskich Filmów Wisła pod patronatem premiera Rosji. Trzeba przyznać, że godnie zaprezentowała nasz kraj. Za awanturę na lotnisku rosyjska milicja zabrała ją na komisariat. Spędziła tam cały dzień.
Trochę głupio o tym opowiadać - wykręca się Piotr Skulski, organizator festiwalu w rozmowie z Faktem. Faktycznie, pani Iza, która była gościem specjalnym, mówiąc elegancko, źle się poczuła i musiała interweniować milicja. Proszę podkreślić, że rosyjscy milicjanci zachowali się bez zarzutu. Byli bardziej jak sanitariusze, niż jak policja. Co tu dużo mówić, oni po prostu uratowali jej skórę...
W tej sytuacji musiała interweniować polska ambasada. Czy pomagają podobnie każdemu pijakowi?
Udzieliliśmy pani Trojanowskiej pomocy konsularnej - informuje Fakt rzecznik prasowy ambasady. A o szczegóły zajścia proszę już pytać samą panią Izabelę.
Tabloid spróbował nawet to zrobić, ale bez większego powodzenia: W telefonie należącym do artystki słyszymy męski, nieco bełkotliwy głos - relacjonuje. Pani Iza jest teraz bardzo, bardzo zmęczona, a ja robię tu remont – mówi nam mężczyzna. Ale wiem o wszystkim... Iza mówiła, że w Rosji zginęły jej dokumenty i ukradli pieniądze, dlatego musiała wzywać milicję. Proszę dzwonić później, teraz Iza śpi.
Następnego dnia dziennikarzowi tabloidu udało się dodzwonic do samej Trojanowskiej. Jednak kiedy usłyszała, o co chodzi, wściekła rzuciła słuchawką. Współczujemy. To już naprawdę koniec kariery.