Śmierć Michaela Jacksona nie przyniosła mu upragnionego spokoju od mediów. Tym bardziej, że jego nagłe odejście jest wyjątkowo podejrzane. Gwiazdor miał problemy zdrowotne, ale nie chorował na serce. Dodatkowo mieszkał z osobistym lekarzem, który dbał o jego samopoczucie. To właśnie doktora piosenkarza podejrzewa się o spowodowanie nagłej niewydolności serca. Od lat Jackson brał środki przeciwbólowe, od których był uzależniony. Wstępne dochodzenie wykazało, że zastrzyk z demerolu, syntetycznego narkotyku podobnego do morfiny, mógł zakończyć życie legendy muzyki.
Najprawdopodobniej w dzień śmierci gwiazdor otrzymał od swojego osobistego lekarza za dużą dawkę demerolu. Podejrzenia policji potwierdza fakt, że doktor zniknął z Los Angeles i jest obecnie poszukiwany listem gończym. Ostateczną odpowiedź na pytanie, co przedwcześnie zakończyło życie króla popu, otrzymamy z kilka tygodni. Dopiero wtedy koroner otrzyma wiarygodne wyniki toksykologii.
Podczas gdy funkcjonariusze mają problem z odnalezieniem lekarza podejrzanego o zabójstwo Jacksona, ważą się losy dzieci piosenkarza. O swoje prawa upomniała się dermatolog, z którą piosenkarz miał dwójkę pociech. Najprawdopodobniej Michael Jospeh Junior i Paris Michael Katharine przejdą pod opiekę matki. Nie ustalono jeszcze, kto zostanie prawnym opiekunem Prince’a Michaela Jacksona II zwanego "kocykiem". Kobieta, która urodziła Jacksonowi syna, nigdy nie ujawniła swojej tożsamości i najmłodsze z dzieci ikony muzyki jest obecnie sierotą.