Wśród doniesień o śmierci Michaela Jacksona, które zdominowały media od czasu jej ogłoszenia, zupełnie pominięto informacje o odejściu innej gwiazdy. Farrah Fawcett, gwiazda legendarnych Aniołków Charliego, zmarła w czwartek rano czasu miejscowego, w jednym ze szpitali w Los Angeles. W lutym skończyła 62 lata.
Fawcett zdobyła ogromną popularność w latach 70-tych, kiedy wcielała się w postać Jill Munroe w serialu Aniołki Charliego. Charakterystyczna burza blond loków i idealna figura sprawiły, że zdobyła rzesze fanów i była kojarzona głównie z tą rolą.
Kilka lat temu aktorka zachorowała na nowotwór odbytu. Poddawała się różnym, często eksperymentalnym i kontrowersyjnym terapiom, które jednak nie dawały długotrwałych pozytywnych skutków. Na pewien czas przeniosła się do Niemiec, aby zastosować kolejną metodę leczenia, która miała ją uratować.
Od kilku tygodni przebywała jednak w szpitalu w Los Angeles, a jej walkę z chorobą na bieżąco relacjonowały media. Stała się symbolem osób zmagających się z tragedią, jaką jest nowotwór, dzięki otwartemu mówieniu o tym, jak ciężkie jest to doświadczenie.
Przegrała ciężką bitwę z okropną chorobą - powiedział były mąż Fawcett, Lee Majors. Była aniołem na ziemi i taką ją zapamiętamy.