To się nazywa być prześladowanym przez show-biznes. Narzekacie, że polskie gwiazdki wdzierają Wam się do domów wprost z telewizorów? To co ma powiedzieć nasza czytelniczka, którą śmiech Dody zaskoczył przez okno...
Po godzinie 17:00 skrobiąc ziemniaczki do obiadu usłyszałam histeryczny śmiech Dody z podwórka pod kamienicą na ulicy Puławskiej, gdzie mieszkam - wspomina. Oniemiałam, no bo co Dorota R. może tu robić? Wyjrzałam przez okno (nie tylko ja) i moim oczom ukazała się Doda. Siedziała w ogródku restauracji Dziki Ryż z dwoma mężczyznami. Miała na głowie dziwaczy beret (wełniany?) w różowe pasy. To musiała być ona, bo kto inny założyłby beret w różowy deseń przy temperaturze grubo powyżej 20 stopni?
Obok Dody siedział młody facet w czapeczce, a na przeciwko niej jakiś łysiejący mężczyzna. Doda czytała "Fakt". Wszyscy razem "zrywali boki" ze śmiechu. "Faktu" nie czytam ale łatwo się domyślić (po przeczytaniu Pudelka), że rechotali z domysłów gazety jakoby miała wyjść za mąż. Pewnie sobie pomyślała, że jak zwykle wszystkich wkręciła. Ależ to zabawne... Wszyscy zjedli, pokrzepili się faktami z brukowca i po godzinie wyszli. Zdjęcia nie są mistrzowskie gdyż siedzieli pod parasolami a ja mieszkam wysoko.
Dziękujemy za czujność Przypominamy nasz adres: donosy@pudelek.pl.