Był chodzącym szkieletem - donosi brytyjski dziennik The Sun, który dotarł do zapisów z drugiej autopsji ciała Michaela Jacksona, jaką właśnie przeprowadzono w Los Angeles na życzenie jego rodziny. Ciało Michaela to były same kości i skóra - powiedział jeden ze specjalistów obecnych przy kolejnej, bardzo szczegółowej sekcji zwłok gwiazdora.
To co odkryli patolodzy ukazało straszną prawdę o fizycznym stanie Michaela tuż przed śmiercią. Liczne ślady od ukłuć na obu ramionach, pośladkach oraz udach pozostałe po zastrzykach przeciwbólowych, w tym demerolu, od którego był uzależniony.
Twarz przeorana operacjami. Mnóstwo blizn, które są śladami operacji plastycznych jakie w swoim życiu przeszedł Jacko. Praktycznie nie miał chrząstki nosowej.
Poważnie wychudzone ciało to efekt tego, że Michael jadał tylko jeden skromny posiłek dziennie! To tłumaczy jego anorektyczną sylwetkę. W żołądku znaleziono tylko resztki częściowo rozpuszczonych tabletek, które wziął przed śmiertelnym w skutkach zastrzykiem.
Jackson nie miał włosów na głowie. Przez cały czas nosił perukę, także w momencie śmierci. Skórę jego głowy porastała tylko meszek włosów, a nad lewym uchem był całkowicie łysy, z powodu blizny jaka została mu po oparzeniu na planie reklamy dla Pepsi w 1984 roku.
Na kolanach i łydkach zauważono siniaki niewiadomego pochodzenia oraz rany na plecach odniesione prawdopodobnie wskutek ostatniego upadku. Autopsja potwierdziła też raka skóry, na którego od lat chorował Jackson.
Rodzina Michaela oraz jego fani będą wstrząśnięci, gdy dowiedzą się w jakim stanie się znajdował. Jego lekarze, którzy byli świadkami tego procesu samowyniszczania się, nic nie zrobili aby go powstrzymać - pisze The Sun. Najgorsze w tym wszystkim jest to, jak fatalnym specjalistą okazał się Conrad Murray, zatrudniony przez rodzinę Michaela zaledwie 11 dni wcześniej. Popełnił wiele kardynalnych błędów, gdy zorientował się że Jackson ma zapaść. Nie potrafił poprawnie zrobić masażu serca.
Jak twierdzi jeden z jego współpracowników, Jackson był przerażony perspektywą zbliżającej się trasy koncertowej. Bał się powrotu na scenę, i przede wszystkim tego, że nie wytrzyma kondycyjnie. Miał rację. Niestety, to była jego jedyna szansa na wyjście z gigantycznych długów.