Edyta Górniak ogłosiła właśnie, że chce znormalnieć. Jakoś w jej wypadku nie jesteśmy dobrej myśli. Szczególnie, że Edzia swoje zamiary wyjawia tygodnikowi Rewia, w dość charakterystycznym stylu:
Od jakiegoś czasu miałam wrażenie, że ster na moim statku się popsuł, choć nadal jestem mocnym okrętem na ocanie życia. Teraz postanowiłam ten ster naprawić, wziąć go mocno w swoje ręce.
Tym, którzy nie zrozumieli, o co jej chodzi - czyli wszystkim - wyjaśnia, że ta deklaracja oznacza... samodzielne robienie zakupów:
Nareszcie mogę normalnie wyjść do kiosku czy do sklepu po bułki - radośnie zapewnia Edzia. Zwolniłam wiele osób ze swojej firmy, bo zaczęło mi przeszkadzać, że wszędzie towarzyszy mi świta i nawet na zakupy nie mogłam iść tak zwyczajnie. Ściągnęłam szpilki i wychodzę do ludzi. Bo generalnie jestem dresiarą.
Wygląda na to, że Edzia postanowiła trzymać się wersji, że mąż, Dariusz Krupa, wbrew jej woli odseparował ją od zwykłych ludzi i normalnego życia. Nam to wygląda bardziej na kaprys dziewczynki, która chce się pobawić w dom.
Postanowiłam sprawdzić, czy dam radę żyć w rzeczywistym świecie - mówi, szalenie rozbawiona faktem, że taki w ogóle istnieje. Czuję się, jakbym uciekła Darkowi z karocy i wsiadła na rower.
Darek, szczerze współczujemy. Chyba się już nie pozbierasz po takim finale związku.