Ostatnia wola Michael Jacksona, ogłoszona wczoraj w sądzie w Los Angeles, potwierdza stosunek jaki miał on względem swojego ojca, Joe Jacksona. 80-letniej głowie rodu Jacksonów Michael nie zostawił nic.
Musiał mieć do niego poważny uraz i żal. Wielokrotnie w wywiadach wspominał o tym, że ojciec bił jego i resztę rodzeństwa, oraz że zmuszał ich do morderczych treningów. Kazał im zwracać się do siebie "Joe", aby zachować dystans. Który do tej pory stara się utrzymać.
Przynajmniej takie wrażenie odnosi się obserwując jego zachowanie po śmierci syna. Trzy dni po tragedii przybył na rozdanie nagród BET i szczerzył się do fotografów. Na pytanie obecnego tam dziennikarza CNN o to, jak przeżywa te trudne chwile, odpowiedział w liczbie mnogiej, jakby mówił o kimś zupełnie obcym - Straciliśmy jedną z największych światowych gwiazd . Z kolei podczas poniedziałkowej konferencji prasowej wolał opowiadać o swojej firmie fonograficznej niż o tragicznie zmarłym dziecku. Czy ten człowiek w ogóle ma serce?
Przy okazji ogłoszenia ostatniej woli Michaela, okazało się, że jego rodzice są spłukani. I to od 10 lat. W 1999 roku ogłosili bankructwo. I mimo tego, że ich ówczesne długi zostały spłacone, wciąż są winni pieniądze, między innymi prawnikowi, który nadal dla nich pracuje.
Wycenili swój majątek na 500 tysięcy dolarów, natomiast długi na kwotę pomiędzy 10 a 50 milionami - informuje magazyn Radar - Wśród nie spłaconych jeszcze zobowiązań są m.in.: Mercedes Benz, dwa Land Rovery, nie uiszczone podatki od dochodu oraz wyznaczone przez sąd kwoty za pozwy o wartości w sumie 20 milionów dolarów.
Jacksonowi oświadczyli że, posiadłość Encino, którą obecnie zamieszkują jedynie dzierżawią od syna. Na mocy testamentu Michaela matka gwiazdora, jako prawna opiekunka jego dzieci i ich majątku ma dostęp do pieniędzy zarobionych przez niego.