Robert Gawliński znany z "rockandrollowego" stylu życia, którego przestrzega mimo skończonych 46 lat i nie najlepszego zdrowia, był ostatnio widziany w jednej z knajpek w centrum Warszawy nad szklaneczką whisky. Było wczesne przedpołudnie, a muzykowi zapowiadał się pełen trudów dzień. Pełniąca rolę menedżerki Gawlińskiego jego żona Monika, uważa, że taka metoda wzmacniania się przed pracą, jest jak najbardziej usprawiedliwiona.
Wtedy miał bardzo ciężki dzień - tłumaczy męża Super Expressowi. Do tego było duszno. Nie mieliśmy humoru ani sił na nic. No ale jedna "40" nikomu jeszcze nie zaszkodziła.
Alkoholikowi też nie?
Biorąc pod uwagę wychudzona sylwetkę Gawlińskiego, można sie domyślać, że ta "jedna 40" podziałała na niego ciut mocniej niż na mężczyzn o normalnej budowie ciała.
Mąż nie jest na diecie - twierdzi jego żona. Jest szczupły i na szczęście należy do tej grupy osób, która może jeść bez stresu.
I pić bez stresu. Sam przecież przyznał, że podczas jednej z licznych libacji o mało nie zabił swojej żony rzucając jej w twarz nożem. Na szczęście się uchyliła. I wybaczyła.
Jak powiedział Steven Segal w jednym ze swoich boskich filmów: To zabawa dopóki ktoś nie straci oka...