W trakcie pracy nad filmem Public Enemies Johnny Depp jak zawsze bardzo sumiennie pracował nad rolą. Aktor dokładnie zgłębił historię swojej postaci, znanego gangstera Johna Dillingera. Gwiazdor, zafascynowany niespotykaną osobowością przestępcy, zaczął zbierać wszelkie związane z nim pamiątki. Bez wahania wydawał tysiące dolarów, aby wzbogacić swoją kolekcję o kolejny wyjątkowy eksponat.
W trakcie zdjęć w Crown Point w Indianie gwiazdor poznał potomka szeryf Lillian Holley, która w 1934 zamknęła Dillingera w areszcie. Rodzina od pokoleń przekazywała sobie odznakę stróża prawa i opowiadała historię o jej starciu z gangsterem. Depp zapragnął za wszelką cenę zakupić gwiazdę po legendarnej kobiecie, której jako jedynej udało się zatrzymać niebezpiecznego przestępcę. Właściciel pamiątki odmówił i nie przekonała go nawet suma 10 tysięcy dolarów.
Pod koniec kręcenia scen w Crown Point gwiazdor jednak otrzymał upragniony przedmiot w prezencie. Powód? Depp przez cały okres pobytu w miasteczku przechadzał się jego uliczkami bez ochroniarzy, jadał w miejscowych knajpkach, pił wieczorami z mieszkańcami i wszystkim chętnie rozdawał autografy. W ramach podziękowań za tak normalne i serdeczne zachowanie aktor otrzymał bezcenną gwiazdę szeryfa.
Kocham moich fanów. Bez nich byłbym nikim! – powiedział później Johnny Depp w wywiadzie dla jednej z amerykańskich gazet. To dzięki nim mam za co utrzymać rodzinę i mam wspaniałe życie. Nigdy nie odmówię spotkania z nimi, jeśli jestem w pracy. Dziwię się tym, którzy nie szanują swoich fanów.
Szkoda, że takie podejście mają najczęściej tylko te największe gwiazdy. Im ktoś mniej wartościowy i mniej znany, tym bardziej gardzi fanami.