Kiedy Marcie Żmudzie-Trzebiatowskiej nadaliśmy przydomek "nowej Brodzik", nie podejrzewaliśmy, że jej kariera skończy się tak nagle. Niestety, Marta zmarnowała swoją szansę w pokazowym stylu. Zaledwie kilka miesięcy temu, w lutym bieżącego roku widzowie nagrodzili ją Telekamerą dla najlepszej aktorki. Teraz bezskutecznie szuka możliwości zaczepienia się w jakimś serialu, po tym jak Teraz albo nigdy ostatecznie zniknie z ramówki.
Rola w Blondynce przeszła jej koło nosa i przypadła nie zmanierowanej Julii Pietrusze. Na deskach teatru Żmuda radzi sobie kiepsko, co dość dobitnie wyrazili krytycy w swoich recenzjach. O tym, że aktorce puszczają nerwy, świadczą jej wypowiedzi w wywiadach. Szuka winy wszędzie tylko nie u siebie.
Mam pretensję do gazet - powiedziała niedawno. Wyrządziły mi krzywdę. To wszystko zdarzyło się bez mojej wiedzy i woli. Mam jednak na siebie inny plan i inny pomysł.
Specjaliści od mediów są jednak skłonni dopatrywać się winy po jej stronie: Gwiazdy i media powinny żyć w symbiozie - podkreśla w rozmowie z Twoim Imperium Piotr Tymochowicz. Wielkiej kariery nie wróży Marcie także samozwańcza królowa polskich seriali, Ilona Łepkowska:
Osoba, która chce grać w wielu serialach musi mieć wyjątkową twarz. Taką, którą aż chce się oglądać. Nie musi być to twarz piękna, powinna być inna, nietuzinkowa. Najważniejsze jednak to mieć niecodzienne umiejętności.
Jednego i drugiego Marcie podobno brakuje. Zgadzacie się z taką oceną?