Wczoraj informowaliśmy o nowym wrogu mającego się odbyć 15 sierpnia pierwszego w historii koncertu Madonny w Polsce. Do protestu przedstawicieli środowisk ultrakatolickich dołączył Lech Wałęsa, nagłaśniając skutecznie całą awanturę. I reklamując występ Madonny.
Początkowo zastanawiał się, jak przeprowadzić protest, aby przyniósł on zamierzony skutek. Przy złym rozegraniu może przynieść więcej strat niż korzyści - słusznie się reflektował. Szybko jednak przeszedł do ostrych słów:
To mi wygląda na szatańską prowokację - powiedział w rozmowie z agencją Reuters. Tak więc mój sprzeciw ma swoje uzasadnienie. Byłbym szczęśliwy, gdyby doszło do porozumienia w tej sprawie - dodał.
Najlepszym rozwiązaniem byłoby przeniesienie koncertu na inny dzień. Na to w żadnym wypadku nie zgadzają się organizatorzy, którzy trasę piosenkarki ustalali wiele miesięcy temu. Inna data nie wchodzi w grę, bo koncert piosenkarki jest jednym z kilku w Europie - oświadczył Dziennikowi jeden z przedstawicieli producenta koncertu, firmy Live Nation.
Wałęsa wychodzi jednak z założenia, że jemu się nie odmawia. Znany ze swojej skromności polityk w zamian za zmianę planów zaoferował Madonnie... osobiste spotkanie. W wywiadzie dla Radia Gdańsk stwierdził, że gdyby Madonna wysłuchała jego apelu, byłby gotowy się z nią spotkać.
Sądzimy, że Madonna nie marzy o niczym innym.