Kuba Wojewódzki jest z pewnością jedną z lepiej zarabiających osób w polskiej telewizji. W wywiadzie dla Exclusiva stara się jednak przekonać czytelników, że wcale nie dorobił się dzięki Idolowi. Twierdzi, że był milionerem już przed udziałem w programie i materialnie te ostatnie lata pracy w telewizji wcale nie były mu potrzebne. Wierzycie mu?
Kiedy pojawiła się propozycja Idola, byłem pracownikiem dużej korporacji internetowej, dyrektorem programowym, wraz ze swoim wspólnikiem byłem twórcą filmowego show dla TVP2 - wylicza Kuba. Byłem człowiekiem, który sprzedał dwie gazety i mógł zasilić klasę próżniaczą słodkim nic nierobieniem... Do Idola wjechałem z luksusowym apartamentem, samochodem porsche, zmywarką i bardzo komfortową sytuacją materialną.
Co ciekawe, Kuba twierdzi też, że "nie kupuje sobie samochodu dla szpanu":
Jeżdżę od lat sportowymi samochodami i nie będę dostosowywał swojego stylu życia do mentalności, która u nas panuje. I tak nie kupuję sobie samochodu dla szpanu, nie lansuję się w nim, tylko się nim przemieszczam.
Rzeczywiście, zmiana porsche na ferrari i chełpienie się tym w telewizji nie jest żadnym lansem... Podobnie jak to, że Wojewódzki podkreśla, że zarabia kilkaset tysięcy miesięcznie a 90 000 zł pensji to dla niego śmieszna kwota:
Bardzo ciężko jest ludziom zrozumieć, że dzisiaj w telewizji gra się o stawki wielosettysięcznych honorariów. Nie ukrywam, że jak "Super Express" pisze, że Marcin Prokop rozbił bank, bo zarabia 90 tysięcy miesięcznie, to my się wszyscy śmiejemy, bo mamy świadomość, że te kwoty są wielokrotnie większe *. *