Jamie Foxx był jedną z gwiazd, które publicznie potępiły Chrisa Browna za skatowanie Rihanny. Aktor nazwał piosenkarza "szczeniakiem, który nie zasługuje na jakikolwiek szacunek". Zaoferował też piosenkarce swoją pomoc i wsparcie twierdząc, że ma do niej dużą sympatię. RiRi najwyraźniej nie odwzajemnia jednak tego uczucia. Mogli się o tym przekonać świadkowie zajścia, do którego doszło w jednym z klubów w Las Vegas.
Podczas imprezy zorganizowanej w święto 4 lipca Foxx wskoczył na scenę i zaczął śpiewać. W połowie występu zauważył na sali Rihannę i zaprosił ją na scenę. Piosenkarka siedziała przy stoliku z Jay'em-Z. Grzecznie odmówiła, jednak aktor na tym nie poprzestał. Zażądał od DJ-a, by ten puścił Umbrellę, co okropnie ją zdenerwowało.
Zerwała się na równe nogi i skierowała się do wyjścia – wspomina świadek. Jamie postanowił ją zatrzymać i krzyknął do mikrofonu: "Nie możesz wyjść, kiedy leci twoja piosenka. Wyluzuj!" Rihanna wyszła w pośpiechu z klubu, jak tylko piosenka się skończyła. Była wściekła.
Co ją tak zirytowało? Być może liczyła po prostu na chwilę spokoju. Nie trzeba robić z siebie cyrku 24 godziny na dobę.