Joe Jackson nie wygląda na ojca załamanego tragiczną śmiercią syna. Wręcz przeciwnie, wygląda jakby właśnie odżył, chwycił wiatr w żagle. Śmierć Michaela to przecież dla niego wyjątkowa okazja. Potwierdził to sam, wykorzystując zainteresowanie dziennikarzy pytających go, co czuje, by zareklamować swoją nową wytwórnię płytową... Zaczął też planować karierę swoich wnuków. Oczywiście pod własnym światłym nadzorem.
Na szczęście obecnie bardziej zajęty jest odbieraniem zaszczytów w imieniu króla popu i nie ma czasu zajmować się Paris, Princem i Blanketem. W rodzinnym mieście piosenkarza urządzono wielką uroczystość, która zakończyła się wmurowaniem tablicy pamiątkowej na jednej z głównych ulic Gary. Po wielu latach życia w cieniu wybitnego syna Joe w końcu doczekał się swojej chwili sławy. Spójrzcie tylko, jaki jest szczęśliwy. Gratulujemy dobrego samopoczucia podczas podpinania się pod sukcesy bitego i wykorzystywanego w dzieciństwie Michaela.