Do tej pory za tragiczną śmierć Michaela Jacksona obwiniano głównie nieodpowiedzialnych lekarzy, którzy w zamian za łapówki świadomie przepisywali mu szkodliwe leki. Okazuje się jednak, że lista podejrzanych jest dłuższa. Okazuje się, że również Debbie Row, matka dzieci Jacksona, robiła mu zastrzyki przeciwbólowe i uspokajające. Bez recept i zezwolenia specjalisty podawała mu ogromne dawki silnych leków.
Sprawa wyszła na jaw dzięki dziennikarzowi, który badał dokumenty sądowe sporządzone przy okazji sprawy o molestowanie seksualne dzieci. Z papierów opisujących codzienne życie Jacksona jasno wynika, że Row wstrzykiwała mu substancje znieczulające.
Pani Row oglądała plecy Jacksona podczas masaży, które pomagały mu zasnąć – czytamy w dokumentach. Zauważyła, że ślady po zastrzykach z antybiotykami, środkami uspokajającymi i usypiającymi bardzo źle się goją. Nakłucia ropiały i zamieniały się w otwarte rany.
Do śmiertelnej mieszanki substancji znieczulających należy dodać jeszcze silny antybiotyk przeciwko trądzikowi, który Michael brał niemal każdego dnia. Specyfik powodował otumanienie i hamował poczucie głodu u wychudzonego gwiazdora. Jackson był jednak przekonany, że bez niego stan jego cery znacznie się pogorszy. Niestety, antybiotyk jedynie mu szkodził i nie miał najmniejszego wpływu na poważną chorobę, z którą zmagał się gwiazdor.