Wszyscy zastanawiają się, kto zarobi najwięcej na śmierci Michaela Jacksona. Kwestii tej nie rozwiązało ogłoszenie testamentu piosenkarza. Nie straci na tym na pewno jego była żona i matka dwójki najstarszych dzieci, Debbie Rowe. Już raz zrzekła się opieki nad nimi za sumę 2 milionów dolarów (plus 250 tysięcy "kieszonkowego" rocznie).
Po nagłym zgonie gwiazdora znów wróciła do gry i zapowiedziała, że będzie walczyć o opiekę nad całą trójką jego dzieci. Najwyraźniej musiała mieć jakieś poważne argumenty, bo rodzina Jacksona postanowiła uciszyć ją po raz drugi. Jak twierdzą informatorzy cytowani przez New York Post, Rowe dostała tym razem... 4 miliony dolarów! Jednocześnie zrezygnowała z wszelkich praw do opieki nad Paris, Princem i Blankettem.
Słodkie, prawda?
Dokument, który podpisała Rowe i Katherine Jackson, wyznaczona w ostatniej woli Michaela na ich opiekunkę, zakłada, że nawet gdyby jego matka nie była w stanie się nimi zająć, Debbie nie posiada już żadnych praw - mówi osoba bliska rodzinie piosenkarza. Następna w kolejności jest Diana Ross lub ktoś inny z rodziny. Ona straciła wszelkie szanse na to, żeby stać się prawną opiekunką dzieci.
Ciekawe. Rowe miała je stracić już przy pierwszej wypłacie od Jacksona. Ciekawe, ile jeszcze zarobi na jego śmierci, bo zarobi na pewno.