Dziennikarze nie mają żadnych zahamowań, jeśli w grę wchodzi nowa informacja na temat tragicznie zmarłego Michaela Jacksona. Tym razem brytyjski The Sun przekupił pielęgniarkę, która pracowała u opiekującego się gwiazdorem dermatologa. Kathryn Buschelle zapewniała, że piosenkarz wiele razy błagał lekarza, aby dał mu końskie dawki leków przeciwbólowych. Ponoć szantażował emocjonalnie nie tylko specjalistę od problemów skórnych.
Kazał sobie złuszczać kilkanaście warstw naskórka i strasznie się cieszył, gdy zauważył jaśniejszy ton karnacji – relacjonuje pielęgniarka. Kazał robić sobie zabieg wybielania, następnie peelingi chemiczne, a później laser.
Dosłownie wypalał sobie twarz - kontynuuje Kathryn. Później prosił o silne dawki leków. Kompletnie nie kontaktował. Był chodzącym trupem. Silne środki przeciwbólowe stały się jego jedynym celem. Nieważne, jakie zabiegi miał robione, zawsze prosił o coś, co by go zwaliło z nóg. Zdarzało się, że nie budził się przez trzy dni.
Czy The Sun chciało jedynie zrobić małą sensację? Może znaleźli odpowiedź na jedno z najczęściej zadawanych pytań? Piosenkarz naprawdę wybielał sobie skórę czy faktycznie cierpiał na rzadką chorobę vitiligo, znaną również jako bielactwo nabyte? Jedno jest pewne – każdy pretekst był dla Michaela dobry, aby wziąć końską dawkę środków przeciwbólowych.