Z okazji historycznego wyboru byłego premiera Jerzego Buzka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego każda publiczna osoba czuła się zobowiązana do wypowiedzenia własnego zdania. Na fali licznych komentarzy w tej sprawie Dziennik postanowił poprosić o opinię również Kingę Rusin. Ciekawe, kto uznał, że prowadząca You Can Dance może kompetentnie wypowiedzieć się o międzynarodowej polityce? Pewnie chodzi o to, że była żoną dziennikarza typowanego na prezydenta.
Wypoczywająca obecnie na Mazurach poprzedniczka *Hani Lis *ma mieszane uczucia w związku z nominacją Buzka:
Fajnie, bo prestiżowo, ale niestety nawet wybór Jerzego Buzka jest częścią jakiegoś układu, coś przehandlowaliśmy, żeby uzyskać coś innego - wyznała Dziennikowi. W momencie, kiedy uzyskaliśmy Jerzego Buzka na stanowisku szefa PE, straciliśmy szansę na komisarzy unijnych i inne dobre miejsca w UE. Dlatego też z jednej strony czuję dumę, że Polak stanie na czele Europarlamentu, z drugiej zaś jestem rozczarowana, że zyskuje się coś kosztem czegoś. Miejmy zatem nadzieję, że to wysokie stanowisko pana Buzka wyjdzie nam na dobre, bo jak wiadomo komisje unijne są dla nas niezwykle ważne ze względu na fundusze - dodaje Rusin. Widziałam, jakie możliwości one dają w rozwoju firm, tworzeniu nowych miejsc pracy, a przez to, że nie będziemy mieli swojego komisarza, możemy coś jednak stracić. Oby się tak nie stało (...) Chciałabym wierzyć, że prestiż tego wyboru w ostatecznym rachunku tego ważenia politycznego będzie się nam opłacać.
Kinga marnuje się jako prowadząca You Can Dance. Powinna zająć się polityką. Może zmobilizuje ją fakt, że Hanię Lis na pewno trafiłby wtedy szlag.