Komitet Obrony Wiary i Tradycji Narodowych "Pro Polonia" nadal protestuje przeciwko koncertowi Madonny. Organizacja zaplanowała nawet "publiczną krucjatę modlitewną" z udziałem wiernych, sprzeciwiających się występowi w tym konkretnym dniu.
Zebrano wiele podpisów, które wysłano do organizatora imprezy i zażądano przesunięcia jej terminu. Liczono na to, że ze względu na obecność nazwiska byłego prezydenta w gronie protestujących ugnie się on pod żądaniami i przesunie koncert.
Dodatkowo zaplanowano "mszę polową" (!) w intencji powodzenia protestu. Pobłogosławić miał ją jeden z biskupów. Po tym jak krucjatę przeciwko warszawskiemu koncertowi Madonny poparł Wojciech Cejrowski oraz Lech Wałęsa, oficjalne stanowisko w tej sprawie zajęli hierarchowie polskiego Kościoła. Do tej pory za bojkotem występu w święto Maryjne opowiedziało się jedynie nieoficjalnie kilku duchownych. Na szczęście jedynie na planach komitetu się skończyło. Nie dość, że nie przesunięto występu, to akcję postanowiły skrytykować władze kościelne. To jak widać za ostre nawet dla nich.
Niewątpliwie każda słuszna sprawa będzie wspierana modlitwą tak kapłanów, jak i wiernych, ale nie można Mszy świętej traktować jako formy protestu. Dlatego wydział duszpasterstwa nie wyraża zgody na tego typu działania - napisali w oficjalnym komunikacie archidiecezji warszawskiej, cytowanym przez Gazetę Wyborczą.
Nareszcie jakiś głos rozsądku w aferze koncertowej. Powtarzamy znany "bon mot" Lecha Kaczyńskiego: Nie bądźcie bardziej papiescy od papieża.
A wiecie co jest najśmieszniejsze? Pytanie, które ambitny organizator "imprezy", radny mazowiecki Marian Brudzyński, postawił w odpowiedzi Episkopatowi:
Jeśli nie możemy traktować mszy jako formy protestu, to jak ocenić księży, którzy celebrowali msze za ojczyznę w czasie stanu wojennego?
I jak to skomentujecie...?