To nie był dobry tydzień dla Britney Spears. Kilka dni temu polski organizator odwołał jej koncert w Warszawie z powodu braku zainteresowania biletami. Okazało się, że Polacy wolą Madonnę. Kolejne kłopoty w Europie dla Spears to koncert w Moskwie i Petersburgu. Piosenkarka boi się tam zabrać swoich synów, bo... dostaje listy z pogróżkami!
W planach mieliśmy podróż Seana Prestona i Jaydena Jamesa do Rosji, ale w zaistniałych okolicznościach musiały one ulec zmianie - mówi rzecznik prasowy trasy Circus. Britney regularnie otrzymywała e-maile, w których jej i synom grożono śmiercią.
Spears nie chce spędzić u naszego wschodniego sąsiada ani godziny dłużej, niż to będzie konieczne. W następnym tygodniu jej bazę wypadową stanowić będzie Finlandia, z której dwukrotnie wyleci prosto na koncerty. Po ich zakończeniu wsiądzie w samolot i wróci do Londynu, gdzie będą czekać na nią chłopcy. Sytuacja jest poważna - ani Britney, ani nikt z jej ekipy nie chce ryzykować.
I pomyśleć, że są ludzie, którzy muszą tam żyć :)