Wbrew obawom syna piosenkarki i mieszkańców Lewina Kłodzkiego, którzy są zaniepokojneni tym, że od dawna jej nie widzieli, Violetta Villas ogłasza w Fakcie, że ma się dobrze. A także, że osobiście wybrała się do Częstochowy.
Gdy w zeszły weekend byłam na Jasnej Górze, podpisałam mnóstwo płyt - mówi w rowmowie z tabloidem. Rozdałam mnóstwo autografów. Byłam niezwykle miło przyjęta przez fanów, a niektórzy nawet płakali na mój widok. *Niektórzy widząc mnie, myśleli, że to nie jestem ja tylko podrobiona Villas. Wszyscy mieliśmy ubaw z tego, a *kobiety nawet całowały mnie po rękach i płakały. A ja płakałam z nimi. Bóg jest dla mnie łaskawy i każdego dnia czuję się naprawdę dobrze. Wzrastam w siłę.
Czyli można powiedzieć, że pojechała na pielgrzymkę jako obiekt kultu.
Villas powraca także do zarzuconych wcześniej planów nagrania płyty wspólnie z Michałem Wiśniewskim. Podobno zamierzają nawet razem wystąpić przed publicznością. To akurat nas nie dziwi, gdyż w ciągu ostatnich lat Villas co chwila zapowiadała swój wielki powrót, a dla Wiśniewskiego to też chyba ostatnia szansa, żeby zabłyszczeć.
Chcemy z Michałem wystąpić w Sali Kongresowej - zapowiada. Pokażemy tym wszystkim chamom i dranim, co potrafimy. Michał jest teraz w Londynie i przyjeżdża za kilka dni. Spotkamy się wtedy w Warszawie i pójdziemy na kolację.
Aż strach się bać. Naprawdę nie mogła znaleźć sobie innego kolegi?