Kilka dni temu pojawiła się wiadomość, że prawdopodobną przyczyną zamknięcia Mischy Barton w oddziale psychiatrycznym była jej próba samobójcza. Aktorka miała nie wytrzymać presji związanej z nagłym przyspieszeniem kariery i coraz bardziej wyniszczającym organizm uzależnieniem od narkotyków i alkoholu. Co więcej, Barton nie chciała korzystać z oferowanej przez przyjaciół pomocy. Jak twierdzą źródła cytowane przez magazyn People, wielu z nich odwróciło się od Mischy, nie mogąc znieść jej zachowania.
Podobno najbardziej ucierpiała jej przyjaźń z Nicole Richie, która do czasu zajścia w ciążę też lubiła mocno imprezować. Jednak nawet ona nie nadążała za tempem narzuconym przez Barton.
W ciągu ostatnich dwóch lat ciemna strona Mischy wyszła na jaw - mówi ich znajoma w rozmowie z People. Jej przyjaciele, tacy jak Nicole, naprawdę próbowali jej pomóc, chcieli ją wspierać. Niestety, niewiele mogli zrobić. Stała się zbyt zamknięta w sobie, nawet agresywna. Dla Nicole nadal jest ważną osobą, ale to już nie to samo. Richie jest przede wszystkim matką, która musi dbać o dobro swojego dziecka. Jej córeczka nie może przebywać w towarzystwie tak destruktywnych osób. Zachowanie Mischy jest jednym z powodów dla których Nicole oddaje się macierzyństwu, a nie imprezom.
Inne osoby z otoczenia aktorki twierdzą, że oprócz uzależnienia od narkotyków i alkoholu, Barton stawała się coraz bardziej wycofana, odsuwała się od znajomych, trudno było się z nią dogadać.
Była wręcz wyalienowana, żyła we własnym świecie - mówią magazynowi. Jednak decydująca była impreza, która miała miejsce w grudniu 2007 roku. Wtedy Mischa naćpała się tak bardzo, że pogotowie odwiozło ją do szpitala.
Od tego czasu większość przyjaciół z Hollywood zaczęło jej unikać. Myśleli, że może sama dojdzie do takiego punktu, że sama zobaczy, co się z nią dzieje, że się obudzi i zmieni swoje życie. Niestety, *tak się nie stało. *