Katarzyna Skrzynecka prosto z podróży poślubnej pognała do redakcji Faktu podzielić się swoim szczęściem. Wprawdzie niedawno zapowiadała, że już nigdy więcej tego nie zrobi, ale jak widać, od dobrego trudno się odzwyczaić.
To była długa i piękna podróż po Oceanie Indyjskim - zagaiła. Widzieliśmy trochę Indii, trochę Afryki i wyspy na Oceanie Indyjskim. Potem było jeszcze Kaprun i urlop razem z dziećmi Marcina. Teraz z przyjemnością wracam do pracy.
Potem niestety zaczyna grozić: Wchodzę do studia i do końca wakacji chciałabym skończyć nagrywanie mojej nowej płyty. Będziemy z utęsknieniem czekać i zwracać baczną uwagę na zawartość koszy z przecenami w supermarketach.
Ale naprawdę zabawne jest to, co mówi na temat ochrony prywatności dzieci Łopuckiego. Tych samych, których zdjęcia z Kaprun sama udostępniła tabloidom: Dzieci część czasu spędzaja ze swoją mamą, a część z nami. Ale staramy się bardzo chronić ich prywatność, więc nic więcej nie powiem. Rówieśnicy potrafią być okrutni, więc robimy wszystko, by je uchronić przed pokazywaniem w mediach.
Rzeczywiście - pokazywanie się w tabloidach to trochę obciach w szkole. Szkoda, że Skrzynecka nie rozumie, dlaczego...
Jako mężatka czuję się bardzo pogodnie i szczęśliwie - zapewnia. Mam teraz dużo sił do życia. Oboje z Marcinem mmy dużo radości z tego, że w końcu to życie jakoś nam się poukładało. Już wiem, że trzeba szczęściu dawać kolejną szansę. Co będzie to będzie. Jesteśmy szczęśliwymi ludźmi, ale na te tematy [planów posiadania dziecka] nie rozmawiamy z mediami. Przez ostatni rok co chwilę czytałam o swoim ślubie, teraz pewnie co chwilę będę czytać o ciąży.
Czy nie o to właśnie ci chodzi, Kasiu?