Rozwód ulubieńców brytyjskich bulwarówek, Petera Andre i Katie Price zaczyna przypominać bezpardonową walkę. Jak zwykle w takich przypadkach mamy do czynienia z praniem brudów oraz wzajemnym oskarżaniem się o zdrady i wszelkiego rodzaju podłości.
Czarną bohaterką rozstania jest Katie - prawie natychmiast po odejściu od męża poszła w tango, tłumacząc się zbyt długą abstynencją seksualną. Podczas gdy ona co wieczór baluje w innym klubie, Peter daje się fotografować wraz z dwójką dzieci pary w słodkiej scenerii parku. Nie trzeba chyba dodawać, kogo bardziej lubią teraz tabloidy.
Piosenkarz doskonale wie jak wykorzystać każdą sytuację, aby podsycić zainteresowanie rozwodem. Najnowszy pomysł to podanie byłej żony do sądu za publiczne sugerowanie jego niewierności. Niedawno podczas telewizyjnego wywiadu z okazji promocji swojej najnowszej książki (dokładnie tak, Jordan pisze książki. Czy jakieś czyta - nie wiadomo) cycata modelka poddała w wątpliwość wierność swojego męża podczas ich 5-letniego małżeństwa - O ile się orientuję był mi wierny - powiedziała z przekąsem. Andre i jego prawnicy tylko na to czekali.
- Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że przez całe nasze małżeństwo byłem wierny żonie. Tak jest zresztą do tej pory. Wszelkie inne doniesienia są kompletnie fałszywe i niesprawiedliwe - zarzeka się Andre.
Jakiś czas temu Peter i Katie zostali laureatami nagrody dla Najbardziej Irytującego Małżeństwa, której oczywiście nie odebrali. Inny tytuł jaki im się dożywotnio to "najlepsi handlarze życiem prywatnym". Skrzynecka ma niedościgniony wzór do naśladowania.