Jak na prawdziwego menedżera przystało, tato Joe Jackson nie traci zapału w poszukiwaniu nowych pomysłów szybkiego zarobku na swoim nieżyjącym synu. Patrząc na notowany od czasu śmierci Michaela skok sprzedaży jego płyt, senior rodu pragnie chociaż trochę odkuć się na tej fali nagłego zainteresowania. W końcu temat kiedyś się wyczerpie, a na karku jest do spłacenia wielomilionowe zadłużenie.
Najpierw był pomysł zaprzęgnięcia do śpiewania wnuków przez stworzenie The Jackson 3. Ale chyba nie do końca chwycił, gdyż w umyśle Joe'go zakwitła nowa, nieco makabryczna myśl - reaktywacja The Jackson Five. Z braku najmłodszego z "piątki", papa Jackson chce wykorzystać głos Micheala z nie publikowanych dotąd nagrań, i zmiksować go z głosami pozostałych członków zespołu - Jermaine'a, Jackie, Marlona i Tito.
- W odróżnieniu od znanego, "pośmiertnego" duetu Natalie Cole ze swoim nieżyjącym ojcem, Nat King Cole'em, który zaowocował pięknym przebojem "Unforgettable", Joe pragnie wskrzesić cały kwintet. Zupełnie wbrew woli Michaela, który nigdy nie zamierzał odgrzewać nieco starego kotleta, reaktywując boys band, tyle że złożony z 60-latków - informuje National Enquirer.
Kwintet The Jackson Five największe sukcesy odnosił w pierwszej połowie lat 70., w wytwórni Motown. Michael zaczął w nim śpiewać jako 11-latek. Przez pierwsze 6 lat istnienia bracia wydali dwanaście albumów! W chórkach występowały siostry - La Toya i Janet. Z całego śpiewającego rodzeństwa poza Michaelem największą karierę zrobiła oczywiście Janet. Na krótko na scenie pop zaistniał też Jermaine, który nagrał przebój When the rain begins to fall.
Niestety, łasa na sławę pozostała czwórka braci z grupy Jackson 5 przyklasnęła pomysłowi ojca. Może chociaż siostry z chórków się opamiętają...?