Uwierzcie, my tego nie wymyślamy. Znany i ceniony magazyn Rolling Stone uraczył nas informacją, że Michael Jackson naprawdę nie miał nosa. Okrutny żart Eminema jest podobno bardzo bliski rzeczywistości.
Jeden ze świadków będących przy sekcji Michaela zarzeka się na łamach magazynu Rolling Stone'a, że w chwili śmierci nie miał on nosa. W jego miejscu był tylko "otwór w chrząstce nosowej". Już w pierwszych przeciekach z sekcji zwłok Jackona znajdowała się wzmianka o tym, że nie miał on podstawy nosa. Nie wiadomo czy został on usunięty z powodu infekcji, czy był zupełnie zniszczony w wyniku licznych operacji. Pewnie to drugie.
W ostatnich latach Michael nosił podobno protezę nosa. Wieloletni zarządca posiadłości gwiazdora, Adrian McManus podkreśla, że jego pracodawca miał wiele sztucznych nosów: Nos był jego wielkim problemem. Michael cały czas nosił plastry, aby go zakryć lub podnieść. Naprawdę bał się, że mu odpadnie. W szafie przechowywał pojemnik ze sztucznymi nosami i specjalnym klejem, którym je mocował. Powiedział mi, że zakłada je do masek, ale większość była podobna do jego prawdziwego nosa.
Michael miał obsesję na punkcie tej części twarzy. Uważał, że zbytnio przypomina swojego ojca. Dlatego od początku kariery zwężał nos i poprawiał go, aż do osiągnięcia karykaturalnego kształtu. Szkoda, że nie dał sobie spokój wcześniej, gdy wyglądał jeszcze w miarę naturalnie.