Tygodnik Twoje Imperium postanowił opracować portret psychologiczny Małgorzaty Foremniak. W charakterze ekspertów powołał specjalistę od wizerunku Piotra Tymochowicza oraz psychiatrę gwiazd doktora Tomasza Pissa. Obaj otrzymali materiał do analizy, na który złożyły się głównie wywiady, ale bez informacji, o kogo chodzi. Wnioski są mało budujące dla zainteresowanej:
Ta pani przypomina rozkapryszoną pannę, która nie do końca pogodziła się z upływem czasu, stąd melancholijno-sentymentalny nastrój wywiadów - stwierdził Tymochowicz. Utrzymuje, że "dobrze się czuje we własnym ciele". No cóż, może to prawda, ale trochę pusta, bo jeśli dla niej postrzeganie przez innych jest tak istotne to znaczy, że musi być przewrażliwiona na punkcie wyglądu. Jeśli mam rację, to ta atrakcyjność świadczy, że mamy do czynienia z kobietą sztucznie egzaltowaną, o doskonałej figurze.
Nie podobają mi się niektóre sentencje, które mogą nie najlepiej świadczyć o inteligencji tej osoby - kontynuuje. Na przykład mówi, że "nie fakty i czyny się liczą, a intencje". Przecież to bzdura. Nawet mądrość ludowa mówi o tym, że dobrymi chęciami piekło wybrukowane. Z sentymentalno-melancholijnego obrazu, który rysuje ta pani, wynika, że jej ulubionymi lekturami są "Mały Książę" i "Piotruś Pan", że cierpi ona na syndrom określany w psychologii syndromem Śpiącej Królewny.
Wcale bym się nie zdziwił, gdyby na jawie często przechylała kokieteryjnie głowę, udając głębokie zasłuchanie i mrużyła oczy, by podkreślić "głębię" swoich emocjonalnych przeżyć. Brakuje mi tylko jej łzawych wyznań o ciężkim losie afrykańskich dzieci i o wstrząsającej pracy filantropijnej. Gdybym spotkał tę panią, zadałby jej tylko dwa pytania: "O czym się pani boi mówić i dlaczego?"
Jakoś trudno uwierzyć, żeby nie wiedział, o kim mówi... Foremniak tym bardziej powinna wziąć to do siebie. Drugi specjalista jest trochę delikatniejszy, ale ocenia ją równie negatywnie:
Nie chciałbym urazić tej pani, ale wywiady, których udziela, są pełne ogólnych prawd, które pasują do każdej kobiety i dlatego cudnie sprzedają się w kiosku - dodaje doktor Tomasz Piss. Jedyne, co w tych rozmowach jest autentyczne to obraz dziewczynki, która bawiła się w dom. Potem zorientowała się, że potrzebne jej wsparcie, a teraz znów bawi się w dom i chce odzyskać młodość. Nie wierzę w przyjaźń między nią i byłym mężem. Związek, w tym przyjaźń to nie tylko branie, ale tez dawanie, przepływ energii w obie strony, zaś w wypowiedziach tej pani dominuje "ja".
Boję się, że bawi się ona seksem, a co gorsza dziećmi, w dodatku adoptowanymi. Jest w niej coś z Michaela Jacksona. To taki Piotruś Pan tylko, że w spódnicy. Gdyby ta pani była mężczyzną postrzegano by ją negatywnie jako kogoś, kto bawi się kobietami i życiem.
Surowa ocena. Zgadzacie się z aż tak mocnym podsumowaniem Małgosi?