Jeszcze nie opadł kurz po głośnym wywiadzie w Vivie, a już na jaw wychodzą kulisy jego powstawania. Równie bolesne dla Dariusza Krupy. Okładkowe zdjęcie topless oraz cała sesja, ilustrująca pomyje, które Edzia wylała na głowę swojego męża, zostały wykonane na Mauritiusie. Wziął w niej udział także 5-letni synek piosenkarki. Jak donosi Życie na gorąco, Edzia nie zawracała sobie głowy pytaniem o zgodę ojca dziecka. Ani nawet informowaniem go, dlaczego jego syn zniknął...
W tajemnicy przed Darkiem Krupą spakowała walizki i razem z synem wsiadła do samolotu lecącego na Mauritius - pisze tabloid. Po starcie samolotu Górniak wyłaczyła telefon na prawie trzy tygodnie. Zamiast obiecanego wypoczynku zafundowała synowi cięzką pracę na planie sesji zdjęciowej, a swojemu mężowi chwile strachu o dziecko. Krupa poruszył niebo i ziemię, by dowiedzieć się, gdzie jest jego syn.
Urocza kobieta, prawda? Taka odpowiedzialna.
Gdyby wiedział, co to za waacje, zatrzymałby Allana przy sobie - mówi znajomy Krupy.
Problem w tym, że Edzia uznała Allanka za najważniejszy element swojego nowego wizerunku. To dopiero początek - od teraz coraz częściej będzie jej pewnie służył za promocyjną maskotkę.