Po tajemniczej śmierci uzależnionego od leków Michaela Jacksona polski show-biznes rozpoczął wielki lekomański coming out. Powiało wielkim światem... Za przykładem Maryli Rodowicz, która przyznała się niedawno do**uzależnienia od pigułek nasennych**poszli inni.
Codziennie inne meble, tapety, kolory ścian - tłumaczy swoje problemy z bezsennością często zmieniający hotele Maciej Maleńczuk. Przewala się człowiek z boku na bok i męczy straszliwie. Jedynym sprawdzonym sposobem jest tabletka. Od lat mam swoje ulubione leki, dosyć drogie, 70 zł za opakowanie, które wystarcza na kilka dni. Ale nie przymulają i rano budzę się bez ciężkiej głowy. Próbowałem lżejszych, ziołowych, ale nie pomagają. Piłem nawet walerianę, ale doszedłem do wniosku, że jest dobra dla kotów. Ze mną nie jest jeszcze tak źle. Bo zdarza mi się zasypiać ze zmęczenia.
Do podobnego problemu przyznaje się nienawidzący Jacksona Paweł Kukiz, który wyznał w jednym z wywiadów: Bezsenność to coś potwornego, co powoduje, że człowiek przestaje być twórczy. Ale zapytany przez Twoje Imperium, zareagował nerwowo: Moja bezsenność to moja sprawa i nie muszę o niej opowiadać - powiedział opryskliwie. Pewnie się nie wyspał.
Na bezsenność narzeka także Paweł Wilczak, który w wywiadach przyznał, że próbował już różnych sposobów: alkoholu i tabletek. W środowisku plotkuje się, że tabletki nasenne udało się rzucić Olafowi Lubaszence. Ostatnio korzysta z pomocy mongolskiego specjalisty, który leczy go ziołami i akupunkturą - pisze tabloid. Miesięczna kuracja kosztuje aktora kilkaset złotych.
Mongolski specjalista... :) Zamiast pouprawiać jakiś sport i zdrowo się zmęczyć. Lubaszence by się to akurat przydało: