Courtney Love słynną maksymę "sex, drugs and rock n'roll" wzięła sobie zbyt mocno do serca. Wdowa po Kurcie Cobainie w swoim życiu miała okazję kosztować wszelkich dostępnych człowiekowi używek. Co zresztą widać gołym okiem. Na odwyku lądowała już tyle razy, że pewnie zna po imieniu wszystkich pracowników okolicznych klinik. Takie doświadczenia zostawiły wyraźne ślady na jej ciele.
Poza tym Courtney nigdy nie należała do klasycznych piękności. W latach 90. przypominała przynajmniej gwiazdę, a nie bezdomną alkoholiczkę. Rozpad zespołu i brak zainteresowania jej muzyką sprawiły jednak, że narkotyki i alkohol zamieniła na cheesburgery. Dramatycznie przybrała na wadze i zaczęła się jej niekończąca walka o szczupłą sylwetkę. W końcu, aby pozbyć się nadwagi, kazała sobie zmniejszyć żołądek. Tyła i chudła na zmianę, aż popadła w anoreksję.
Zdesperowana Love próbowała wszystkiego, aby tylko zatrzymać działanie czasu. Zdecydowała się nawet na niebezpieczną i bardzo kosztowną kurację ludzkim hormonem wzrostu, genotropinem. To właśnie dzięki tym zabiegom udało jej się w końcu uzyskać "wymarzoną figurę".
Od dawna ma problem z utrzymaniem szczupłej sylwetki. Używa hormonu, by nabrać masy mięśniowej i zatrzymać starzenie. Nie kryje się z tym zbytnio i wszystkim rozpowiada o cudzie. Ostatnio zostawiła fiolkę medykamentu w hotelu - donosi informator Daily Mail.
Podobno Love jest bardzo zadowolona z dotychczasowych rezultatów kuracji. My jesteśmy innego zdania po tym, jak zobaczyliśmy jej najnowsze zdjęcia.