Chris Brown znowu próbuje ratować twarz. Damski bokser ma pojawić się w jutrzejszym talk show Larry'ego Kinga, aby na oczach całej Ameryki uderzyć się w pierś za to, że lutowej nocy dotkliwie pobił swoją ówczesną dziewczynę i groził jej śmiercią. Szkoda, że czekał z tym aż pół roku...
To pewnie kolejny pomysł jego kryzysowych doradców - tak się składa, że niebawem na rynku ukaże się jego nowa płyta. Przypomnijmy, że niedawno zamieścił w sieci filmik, na którym przepraszał przede wszystkich swoich fanów (o ile jeszcze takowi są), na drugim miejscu wspominając o osobie, na której przebaczeniu najbardziej powinno mu zależeć. Udawana skrucha odniosła przeciwny do zamierzonego efekt. Tylko rozzłościła Rihannę, która ma Chrisowi za złe, że zrobił to bez jej wiedzy. To oczywiste - przecież nie chodziło mu o nią a o sprzedaż nowej płyty.
Termin telewizyjnego wywiadu jest nie przypadkowy - w środę zaczyna obowiązywać wyrok skazujący Browna na pięć lat nadzoru sądowego i świadczenie robót publicznych przez 18 dni. Dlaczego wybór padł na Kinga? Menedżerowie Chrisa uważają, że to jedyna okazja do publicznych przeprosin bez narażania się na atak prowadzącego wywiad i jego brutalne pytania - mówi osoba z otoczenia piosenkarza.
Co za odwaga. Okazuje się, że Brown ma jaja tylko wtedy, kiedy trzeba obić twarz dziewczynie. W dodatku swojej...