Mijają kolejne tygodnie, a nadal nie ma wiadomo co było przyczyną śmierci Michaela Jacksona. Badająca sprawę policja zwleka z ogłoszeniem oficjalnego stanowiska, ze względu na stale powiększający się materiał dowodowy.
Jednak rodzina piosenkarza od początku zajmuje twarde stanowisko - ich zdaniem Michael został zamordowany. Katherine i Joe Jackson w ogóle nie przyjmują do wiadomości, że śmierć ich syna mogła być wypadkiem. Do grona podejrzanych, w którym znajdują się lekarze Michaela, dołączyli niedawno organizatorzy jego światowego tournee z firmy AEG. Ich zdaniem Michael nie był w stanie podołać 50 zaplanowanym koncertom. Joe Jackson, nagle przejęty utratą dziecka, postanowił dokładniej zbadać kontrakt z AEG.
Od początku podejrzliwie patrzył na tę umowę. Był zdania, że jego syn został zgodził się tylko na 10 koncertów, a do reszty został zmuszony - podaje źródło.
Katherine Jackson, oficjalnie ustanowiona opiekunką dzieci Michaela, jako jedyna ma wgląd do dokumentów tego typu i zamierza zrewidować umowę na 50 koncertów. Pomóc jej w tym mają prywatni detektywi, którzy na własną rękę będą prowadzić dochodzenie w sprawie śmierci gwiazdora. Przy okazji znów pojawia się niesławny doktor Conrad Murray, któremu AEG płaciła... 135 tysięcy dolarów miesięcznie! Inny lekarz wystawił lewe zaświadczenie zezwalające Michaelowi na 50 koncertów.
Piękne zarobki za przepisywanie leków przeciwbólowych. Nic tylko zostać prywatnym "lekarzem".