Świat przyzwyczajony jest do tego, że bliźniaczki Olsen wszędzie bywają razem. Dlatego tak dziwnie ogląda się dziewczyny w pojedynkę. Ashley trafiła właśnie na okładkę nowego numeru Marie Claire. Dziennikarzom magazynu udziela dość szczerego jak na siebie wywiadu. Opowiada o zdobytej w dzieciństwie sławie, modzie i imperium, jakie zbudowała z Mary-Kate.
Ashley wyznaje, że jej dzieciństwo było dalekie od ideału, a ludzie mają bardzo skrzywiony obraz jej świata.
Żyłam pod ogromną presją. Naprawdę dziwię się, że nie skończyłam jak Britney. Miałam ogromne szczęście, że się nie załamałam - mówi Olsen w wywiadzie. Czasów "Pełnej chaty" nie wspominam dobrze. Nie miałam dzieciństwa. To było wojsko. Szkoła, praca, zadania domowe, wylot do Nowego Jorku, wstawanie o 2 w nocy, program telewizyjny o 5., kolejny o 7., a o dziesiątej wizyta w stacji radiowej.
Kiedy zamieszkałyśmy w Nowym Jorku, poczułyśmy, że możemy zająć się modą - kontynuuje Ashley. Byłyśmy zszokowane, że ludziom podoba się to, co nosimy. Przecież chodziłyśmy w legginsach i workowatych swetrach! Miałyśmy to szczęście, że potrafiłyśmy dobierać sobie ciuchy, a innym to odpowiadało.
W przeciwieństwie do nastoletnich gwiazdek Disneya, Ashley i Mary-Kate ciężko zapracowały na miliony, którymi teraz dysponują. Pewnie dlatego sodówka aż tak nie uderzyła im do głowy.