Była akcja jest reakcja. O pierwszym polskim koncercie Madonny zrobiło się naprawdę głośno, gdy jej przeciwnicy rozpoczęli akcję bojkotu występu, celowo zaplanowanego - jak twierdzili - w święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Ich działania, mimo poparcia takich osób jak Lech Wałęsa czy Wojciech Cejrowski, spełzły na niczym, a nawet spotkały się z ostrą reakcją hierarchii kościelnej.
Po tym jak minęło jedno zagrożenie, pojawiło się drugie, bardziej realne i zupełnie nie ideologiczne. Losy koncertu wisiały na włosku przez niedopatrzenie organizatora, który nie dostarczył straży pożarnej wymaganej dokumentacji.
Gdy już okazało się, że polscy fani zobaczą idolkę na żywo, postanowili oni pokazać swoje uwielbienie dla niej. A dokładniej jeden z nich. Niejaki Fernando, Brytyjczyk, nielegalnie zawiesił na Moście Gdańskim w stolicy wielki wizerunek piosenkarki. Oczywiście z prowokacyjnym podtekstem, gdyż twarz Madonny wkomponowana została w obrazek przedstawiający modlącą się świętą. Plakat wisiał parę godzin, zanim zniknął.
Został odcięty przez, jak się domyślamy, przeciwników - informuje polski kolega happenera Fernando w rozmowie z Dziennikiem. Fernando nigdy nie ma pozwoleń. To artysta, który od jakiegoś czasu robi happeningi na całym świecie. Fernando wyśmiewa rzeczy prymitywne.
Jego zdaniem politycy powinni się zająć problemem bezrobocia, głodu i pokoju na świecie, a nie odwoływaniem koncertu, który i tak się odbędzie - poinformował gazetę inny fan związany z nielegalną akcją.
Jak na razie na tej jednorazowej, inspirowanej przez Brytyjczyka manifestacji się skończyło. Czyżby fani Madonny nie mieli bardziej "legalnych" pomysłów?
Podoba Wam się taki sposób okazywania sympatii?