Joe Jackson od pierwszego dnia po tragicznej śmierci syna planował, jak zrobić fortunę na własnym zmarłym dziecku. Wydziedziczony i wyklęty z rodziny były menedżer króla popu był gotów sprzedać wszystkie tajemnice Michaela, aby zaistnieć dzięki panującej żałobie. Ponieważ matka Michaela zatroszczyła się, aby dziadek nie mógł wykorzystać swoich wnuków, Joe wpadł na inny pomysł. Zamiast uczynić z Paris, Prince’a i Blanketa gwiazdy, chce wskrzesić dawny zespół The Jacksons Five. W porozumieniu z jednym z amerykańskich promotorów koncertowych chce zorganizować serię występów, w których zaśpiewałoby całe rodzeństwo zmarłego króla popu.
Ponoć jedynie Janet *sprzeciwia się całemu projektowi. Uważa, że byłoby to nie fair w stosunku do brata, który przez lata próbował się zdystansować od rodziny. Zachowanie piosenkarki świadczy o jej prawdziwym przywiązaniu do brata, bo *na koncertach mogłaby zarobić najwięcej. Oczywiście jej bardziej pazerni bracia i siostry nie są zadowoleni, że utrudnia im reaktywację kariery.
Z dokumentów, które pojawiły się w sieci, wynika, że najmłodsza siostra Jacksona mogłaby liczyć na 4 miliony dolarów zysku. Drudzy w kolejce byliby bracia Michaela, którzy zainkasowaliby jedynie 1,5 dolarów. La Toya mogłaby zarobić 0,5 miliona, a Rebbie połowę tej sumy.
Z Janet czy bez projekt pewnie dojdzie do skutku. Jacksonowie są wyjątkowo łasi na pieniądze.