Oddani fani Madonny, a także jej najbardziej zagorzali przeciwnicy koczowali na lotnisku, a także obok sceny koncertowej już od piątku. Widzowie doczekali się swojej idolki o 21.30. Gwiazda dała z siebie wszystko i przez dwie godziny dzieliła swoją muzyką z doskonale bawiącym się tłumem.
Koncert był dopracowany w najmniejszym szczególe i wszystko przebiegało bez żadnych zakłóceń. Taka profesjonalistka jak Madonna nie pozwoliła na żadną wpadkę. Z okazji 51. urodzin fani królowej popu przygotowali dla niej kilka niespodzianek. Wiele osób przyszło na koncert z białymi serduszkami (to ulubiony kolor piosenkarki) i podczas wykonywania You Must Love Me tłum zaczął śpiewać Sto lat. Królowa popu podziękowała za okazane jej oddanie i pod koniec występu zeszła nawet do grupki stojącej pod sceną. Madonna wyjątkowo rzadko podejmuje takie ryzyko i jej zachowanie świadczy o tym, że czuła się bezpiecznie pośród swoich polskich fanów. Szkoda, że nie wyszła na scenę wołana oklaskami i nie dała nawet jednego bisu. Polskę opuściła niemal natychmiast po zakończeniu występu.
Pozostaje nam tylko życzyć sobie, aby Doda przestała jedynie wzorować się na strojach międzynarodowych sław, ale zaczęła równie profesjonalnie traktować swoich fanów. A wy byliście na koncercie? Jak podobało Wam się spotkanie z gwiazdą takiego formatu?