Jedną z najbardziej wstrząsających spraw, jakie wyszły na jaw po śmierci Michaela Jacksona był fakt, że piosenkarz od lat zmagał się z uzależnieniem od silnych leków przeciwbólowych. Policji w Los Angeles udało się ustalić, że Jacko wyłudzał używane przez anestezjologów na salach operacyjnych środki za pomocą lewych recept na fałszywe nazwiska. Doktor Conrad Murray, ostatni z osobistych lekarzy gwiazdora z pewnością ma się z czego tłumaczyć.
Jednak według informacji opublikowanych dziś przez brytyjski dziennik The Mirror wynika, że to jeszcze nie koniec szokującego serialu z Jacksonem i Propofolem w roli głównej. Informatorzy cytowani przez tabloid twierdzą, że Michael samookaleczał się, aby przekonać medyków, aby wydali mu niebezpieczne środki przeciwbólowe, takie jak jego "ulubiony" demerol.
Policja przesłuchała już ponad 30 świadków w tej sprawie - mówi osoba związana z policją w Los Angeles. Wszyscy potwierdzają tą tezę. Jackson okaleczał się, aby uzyskać łatwiejszy dostęp do leków, których potrzebował. Rzucał się o ściany, uderzał pięściami w meble i drzwi oraz robił inne rzeczy, które pozostawiały trwałe ślady na jego ciele. Krwiaki, zadrapania, siniaki - to wszystko było dowodem na to, że potrzebuje jakiegoś środku przeciwbólowego. I zazwyczaj bez problemu go dostawał .
Jak twierdzą śledczy zajmujący się sprawą, mimo odkrywania coraz to nowych szczegółów sprawa nadal jest daleka od ukończenia. Na pewno więc możemy spodziewać się kolejnych, nie mniej szokujących doniesień.