Czy to możliwe, że Doda deklarując publicznie niechęć do Kościoła, nazywając ewangelistów "naprutymi winem i ziołami", i zarzekając się, że przykazania ma "w dupie swojej pięknej", jednocześnie mu płaci? I to niebagatelne sumy.
Według tygodnika Na żywo w 2007 roku przekazała darowiznę w wysokości 60 tys. złotych kościołowi w Ładzinie. Rok później dokonała dwóch darowizn, w wysokości 25 tys. każda. Jedna z nich trafiła do parafii pod wezwaniem św. Piotra i Pawła w Borzysławcu. Druga być może także pod ten sam adres, ale jest to trudne do ustalenia, gdyż proboszcz wypiera się nawet tej pierwszej.
Naprawdę wiarygodnym dowodem mógłby być przeciek z Urzędu Skarbowego, któremu parafie zgłaszają otrzymane darowizny. Wszyscy przepytani przez tabloid księża zapewniają, że myśl o przyjęciu czegokolwiek od Dody nawet im przez głowę nie przeszła. Od tej pani? W żadnym wypadku! - zapewniają księża w Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej.
Wygląda na to, że niechęć jest obustronna, gdyż Doda zapewniła niedawno w wywiadzie: Nie wierzę w kościół jako instytucję. Dlaczego wobec tego dorzuca się do jego utrzymania?
Być może chodzi tu o zawiłe sprawy podatkowe. Doda jest obecnie jedną z najlepiej zarabiających gwiazd i na pewno płaci wysokie podatki. Trudno sobie wyobrazić, by nie korzystała z pomocy doświadczonego księgowego, który mógł jej doradzić korzystne zapisy na konkretne cele.