Paris Hilton została zwolniona przez swoją własną sieć nocnych klubów. Sieć Club Paris, która została otwarta przez ich imienniczkę w 2005 i dotychczas była przez nią promowana, postanowiła, że nastał czas by ich drogi się rozeszły.
Paris robi z siebie cyrk - powiedziała Fred Khalilian. Teraz wszystkich interesuje już tylko to, co głupiego zrobi przy następnej okazji.
25-letnia dziedziczka hotelowej fortuny nie pojawiła się na kilku umówionych spotkaniach w dwóch klubach w Orlando i Jacksonville, co rozdrażniło Khaliliana. Pierwszy raz zawiodła, kiedy spóźniła się aż sześć godzin na wielkie otwarcie pierwszego klubu w Oralndo w styczniu 2005 tłumacząc się:
Byłam wtedy w szwajcarskich Alpach na nartach i utknęłam na lotnisku przez to całe świąteczne zamieszanie. Jest mi bardzo przykro, że się spóźniłam.
Umowa, jaką Hilton zawarła z Khalilianem, który włożył w swoje kluby 3 miliony dolarów, wymagała od niej jedynie tego, żeby cztery razy w roku pojawiła się w klubie w Oralando. Paris nie włożyła w ten cały interes ani grosza i nie wywiązała się nawet z tej umowy.
Pomimo jej rozwiązania, sieć klubów zatrzyma swoją pierwotną nazwę, ale ich motywem przewodnim będzie teraz stolica Francji, a nie blond imprezowiczka. Rzecznik prasowy Paris, Elliot Mintz, twierdzi, że ani on ani jego klientka nie słyszeli jeszcze nic na ten temat:
Jestem oczywiście zasmucony tymi niepochlebnymi komentarzami Freda. Odpowiemy na nie w odpowiednim czasie.