Rafał Olbrychski nie zaliczy tego roku do udanych. Jego życie nie obfituje wprawdzie w sukcesy, ale to co zgotował sobie na początku 2009 zakończyło wszelkie szanse na życie z pojawiania się w telewizji. Sam Rafał zdaje sobie z tego sprawę, dlatego po raz kolejny próbuje się wybielić na łamach tabloidu. Tym razem w Party przedstawia się jako kochający ojciec i obiecuje poprawę.
Przykro mi, bo wszystko poszło nie tak, jak chciałem - mówi o grożeniu rodzicom, że wyciągnie publicznie brudy z ich życia. Cała ta afera wpłynęła negatywnie na promocję "Tatango" [jego płyty]. Kiedy przyjeżdżałem na koncerty zaraz po tej aferze, publiczność traktowała mnie nieufnie.
- Groziłeś rodzicom, że ujawnisz takie fakty z ich życia, że zapadną się pod ziemię. Nie byli wściekli? - pyta dziennikarka.
- Byli. Nie postąpiłbym w ten sposób, gdybym nie poczuł się całkowicie zdradzony - tłumaczy. I to w momencie, kiedy chciałem ratować swoje dziecko. (...) Mam nadzieję, że to się poukłada, kiedy [synowie] zobaczą, że ojciec jest szczęśliwy. Do tego dążę, dlatego odważyłem się wreszcie na to, aby coś zmienić w swoim życiu. Nadszedł moment, że pomyślałem: "Nie jestem jeszcze tak stary, aby powiedzieć amen i czekać, aż śmierć nadejdzie".
Cała awantura toczyła się o syna Rafała, który podobno zszedł na złą drogę... Olbrychski mówi o tym bardzo tajemniczo. Możemy się tylko domyślać, o co chodzi. Jedno jest pewne - za kilka lat i on pójdzie w ślady taty i zagrozi mu, że ujawni fakty, które jego z kolei pogrążą. Kto wie, może już to zrobił? Czekamy z niecierpliwością na jakiś obszerny wywiad. Może chłopak w końcu to wszystko wyjaśni.