Marcin Prokop starał się zawsze budować wizerunek człowieka z dystansem do siebie i popularności, oddzielającego życie prywatne od wygłupów w telewizji. Tym bardziej zdziwił nas jego wywiad w Pani, który udzielił wraz ze swoją życiową partnerką, omawiając swoje najprywatniejsze sprawy. Trudno zrozumieć, co pcha ludzi do takiego samoponiżania się? Kryzys?
Marcin postanowił wpuścić czytelników do kuchni swojego związku i osobistych problemów, składając samokrytykę:
Przerodziłem się w zaborczego despotę, który z obawy przed utratą swojego szczęścia, chce je zamknąć w złotej klatce, odizolować od świata - mówi Prokop o pierwszych latach związku z matką swojej 2-letniej córki. To nie była klasyczna zazdrość, tylko chęć zniewolenia i zniszczenia kogoś po to, żeby z pokruszonych kawałków zbudować go od nowa, na własne podobieństwo. Emocjonalny totalitaryzm tyrana-neurotyka. Izolowałem nas od życia towarzyskiego. Próbowałem zmienić jej nawyki, przyzwyczajenia, przekonania, co dobre, a co złe. Twierdziłem, że jeśli dwoje ludzi naprawdę się kocha, nie potrzebują do szczęścia nikogo innego, mogą stać się samowystarczalną emocjonalną wyspą. Drażniła mnie konieczność dzielenia się nią. Byłem naprawdę upierdliwy i zachowywałem się idiotycznie.
Cóż możemy dodać? Witamy na pokładzie kolejną celebrytkę :)