Okazuje się, że "zasłabniecie" Britney Spears podczas imprezy sylwestrowej w klubie Pure w Las Vegas może ją kosztować aż 400 tysięcy dolarów, czyli dokładnie tyle ile miało wynosić jej wynagrodzenie za poprowadzenie tej imprezy.
Jedno ze źródeł doniosi New York Daily News, że właściciele klubu uważają, że wcześniejsze wyniesie z klubu jest naruszeniem umowy jaką zawarli z piosenkarką:
Britney nie spędziła w klubie ustalonego w umowie czasu, bo musiano jej pomóc wyjść po tym jak straciła przytomność. W momencie kiedy jakaś gwiazda podpisuje tego typu umowę, musi pilnować czasu. Pilnuje się jej co do minuty, nie może wyjść wcześniej.
Władze klubu są na dodatek wściekłe, że utrata przytomności Britney jest tłumaczona przez jej przedstawicieli jako zaśnięcie, bo sugeruje to, że klub Pure jest aż tak nudny.
Jak na razie jakiekolwiek kary za niedotrzymanie warunków umowy nie zostały nałożone na Spears, a rzecznik prasowy klubu Pure powiedział prasie:
Britney świetnie się bawiła. Kochamy ją i nie możemy się doczekać, aż znowu tu wpadnie.