Ciężka jesień czeka ulubienicę Ewarda Miszczaka, Kingę Rusin. Dotąd wydawało się, że nic nie może zagrozić jej pozycji w TVN. Stuacja uległa zmianie kiedy Miszczak, który nie zdołał uchronić stacji przed spadkiem oglądalności, przestał być jej wiceprezesem. Pozostał wprawdzie dyrektorem programowym, ale jego pozycja w TVN podobno osłabła, a co za tym idzie, pozycja Kini także. A jeszcze niedawno podlizywała mu się w wywiadach:
Jestem ze stajni Miszczaka. Jak się jest jego człowiekiem, kimś, komu zaufał, to można spać spokojnie - cieszyła się.
Jeśli Miszczak przestanie mieć decydujący wpływ na to, kto jest gwiazdą, te słowa mogą stanąć Kindze kością w gardle. Już wiosenna edycja You Can Dance rysuje się bardzo niepewnie. Na nowy projekt Rusin, którym był zapowiadany szumnie scenariusz do serialu, nikt nawet nie zwrócił uwagi.
Co ciekawe, problemy ma też jej były mąż. Nawet ludzie z TVP coraz głośniej mówią o tym, że realizacja jego programu kosztuje zbyt wiele. Lis wynegocjował z byłym prezesem nierynkową stawkę, wielokrotnie wyższą niż jego konkurenci z komercyjnych stacji.
Program Lisa mógłby być realizowany za połowę obecnych kosztów - przyznaje w rozmowie z Na żywo pracownik TVP.
Lis, mimo swojej mocnej pozycji w telewizji, może mieć wielki problem ze znalezieniem kolejnej odpowiadającej mu posady. Właściwie niemożliwe jest, żeby ktoś płacił mu tyle, ile zarabia obecnie. Nie mówiąc już o tym, że trudno wyobrazić sobie jego powrót do TVN-u albo Polsatu.