Radek Majdan może sobie fikać koziołki w TVN-ie i to nawet z sukcesami, ale to raczej nie przekona koszalińskiego sądu, w którym nadal musi zjawiać się na rozprawy w związku z "aferą w Mielnie", od której minął już ponad rok. Okazuje się, że wczoraj na sali sądowej nie pokazał się ani Radosław, ani dwaj towarzyszący mu nad morzem koledzy-piłkarze, Piotr Świerczewski i Jarosław Chwastek.
Co ciekawe, wszyscy trzej byli obecni na nagraniu pierwszego odcinka Tańca z gwiazdami 10. Oficjalna wersja jest taka: po zakończeniu występu Majdan pożegnał swoją uroczą partnerkę i wraz ze Świerczewskim i Chwastkiem wsiadł w samochód, który miał zawieźć ich na rozprawę do Koszalina. Miał, bo ostatecznie nie dowiózł. Podobno... zepsuł się na trasie.
Jak podaje na swoich stronach internetowych Dziennik, sąd na razie przyjął takie tłumaczenie obrońcy piłkarzy, Kamila Sośnickiego i czeka na jego potwierdzenie na podstawie dokumentów świadczących o awarii. Jeżeli tłumaczenia te okazałyby się niewystarczające, zarówno Radkowi jak i jego kolegom przepadną wpłacone poręczenia majątkowe. Majdan straciłby 20 tysięcy, Chwastek o 10, a Świerczewski aż 50 tysięcy złotych.
Wyznaczono kolejny termin rozprawy - w następny poniedziałek, po kolejnym odcinku Tzg... Jeżeli sąd w Koszalinie tak upodobał sobie poniedziałki, to apelujemy - pomóżcie Majdanowi dojechać na tę i kolejne rozprawy. Nie głosujcie na niego.