Gosia Andrzejewicz, dramatycznie pragnąca zaistnieć w tabloidzie, postanowiła wykorzystać tragiczną śmierć młodej dziewczyny do celów autopromocyjnych. Zamiast wysłać kwiaty, kondolencje i siedzieć cicho, poleciała z tą historią do Faktu. Uznała, że to doskonała okazja, żeby pochwalić się, jakich ma oddanych fanów. I że wydaje płytę...
Ona jeździła za mną dosłownie na każdy koncert - mówi Gosia. Była też jedną z najmocniej dopingujących mnie osób podczas programu Gwiazdy tańczą na lodzie. Po programie dostałam od niej liścik z podziękowaniem za naszą znajomość. Wtedy coś mnie tknęło, bo to zabrzmiało jak pożegnanie.
Dziewczyna zginęła w wypadku samochodowym kilkanaście tygodni później. Teraz Andrzejczuk postanowiła wykorzystać jej śmierć do promocji swojej płyty pt. Wojowniczka:
Nie mogło mnie nie być na jej pogrzebie - zapewnia. Poświęciłam jej jedną z ballad na mojej nowej płycie.
Jak nazwać kogoś, kto lata z taką informacją do tabloidu, żeby o nim napisano? To aż smutne.