Najnowszy film Quentina Tarantino, Bękarty wojny, budzi spore emocje na całym świecie. Opowiada historię grupy amerykańskich Żydów, którzy podczas II wojny światowej brutalnie mordowali nazistów. Szczególnie ciekawie jest przed polską premierą, ze względu na skomplikowane losy naszego kraju i bliskość ważnych rocznic związanych z wybuchem wojny.
Jak twierdzi jeden aktorów grających w filmie, prywatnie przyjaciel reżysera, Eli Roth, Polacy nadal mają problem z rozliczeniem się z tamtymi czasami. Więcej: jego zdaniem jesteśmy współodpowiedzialni za zagładę Żydów.
- Uważa pan, że sformułowanie, które padło kilka miesięcy temu w niemieckiej gazecie - "polskie obozy zagłady" - jest zgodne z prawdą historyczną? - pyta Dziennik.
- Dziadek opowiadał makabryczne historie z Białegostoku, gdzie się urodził. Z jego relacji wiem, że winni Zagłady byli nie tylko Niemcy, ale wszystkie kraje, które okupowali: Polska, Litwa, Rumunia, Chorwacja. Jedynie król Danii miał odwagę założyć żółtą gwiazdę.
- Nie widzę nic złego w tym, że pisze się wreszcie wprost o tym, że Polacy zawiedli Żydów - kontynuuje Roth. Nie mówię, że tak jest teraz, ale musicie przyznać, że teraz też macie wielki problem z antysemityzmem. Najgorsze co możecie zrobić, to udawać, że nic się nie zdarzyło. A jak jeszcze raz przeczytam tekst jakiegoś debila z Izraela, że "Bękarty wojny" podważają wagę holokaustu, to dostanę piany. Takich idiotów powinno się wyrzucać z pracy.
- Czyli zamiana "Auschwitz" na "Oświęcim" w niemieckich publikacjach nie oburza pana. Nie widzi pan w niej żadnej manipulacji?
- Jeśli jest polska nazwa na Auschwitz, powinno się jej używać. To Polacy zawiedli członków mojej rodziny, która zginęła w holokauście.
*Zgadzacie się z tak ostrymi słowami? *Wszystkim Polakom na pewno będzie się teraz milej wydawało dwadzieścia kilka złotych na ten film.